„Don Kichot” w Operze Bałtyckiej. Tradycyjny balet, wciąż żywy i atrakcyjny

Data: 07/12/2022

„Don Kichot” w Operze Bałtyckiej. Tradycyjny balet, wciąż żywy i atrakcyjny

Super miły wieczór spędziłam w sobotę w Operze Bałtyckiej. „Don Kichot" to spektakl, na który należy się wybrać.

I gdyby nie polityczne absurdy rządzące od marca również scenami baletowymi, skupiłabym się dzisiaj jedynie na efektownej inscenizacji, doskonałej reżyserii, zrozumiałej dramaturgii, czytelnej charakterystyce postaci, dobrym tańcu, stylowych kostiumach, minimalistycznej scenografii, której niczego nie brakuje 
i którą dopełniają symboliczne projekcje multimedialne - na elementach, które warunkują sukces baletów takich jak „Don Kichot”.
Ale ponieważ dzięki bezmyślnym zaleceniom urzędników państwowych zdjęto z grudniowych afiszy „Dziadka do orzechów”, gdyż muzykę do niego skomponował Rosjanin Piotr Czajkowski (1840-1893), o choreografie Lwie Iwanowie pewnie mało kto wie, i zastąpiono go hiszpańsko brzmiącym baletem „Don Kichot”, nie mogę się powstrzymać i muszę napisać, że choć muzykę do tego poprawnie politycznego baletu napisał Austriak Ludwig Minkus jest on tak samo rosyjskim baletem, jak „Dziadek do orzechów”, „Śpiąca królewna” czy „Jezioro łabędzie”. Chyba że ktoś chce wierzyć, że jest inaczej, jak niegdyś minister Jekatierina Furcewa, której się wydawało, że „Carmen” jest bohaterką narodu hiszpańskiego.

Premiera „Don Kichota” odbyła się w Teatrze Bolszoj w Moskwie 14 grudnia 1869 roku. Autorem choreografii był Francuz Marius Petipa, muzyki wspomniany dwa zdania wcześniej Austriak Ludwig Minkus. Obaj Panowie, wielcy artyści XIX wieku, pomimo swej poprawnej obecnie narodowości, są jednak ojcami rosyjskiego baletu, a ich talent rozwijał się dzięki carskim rublom. Tworzyli w dokładnie takich samych - sprzyjających sztuce baletowej warunkach - jak ocenzurowany Piotr Czajkowski. I nie da się tego faktu wymazać gumką, nawet jeśli w programach teatralnych pomijać się będzie historię baletu, skupiając na powieści Miguela de Cervantesa.

Co więcej, historia choreografii „Don Kichota” nie kończy się na francuskim mistrzu rosyjskiego baletu. Większość współczesnych wersji oparta jest na choreografii Aleksandra Gorskiego; taneczne sekwencje rozbudowywali i technicznie utrudniali również: Aleksiej Jermołajew, Rostisław Zacharow, Rudolf Nuriejew, Kasjan Golejzowski (bezkonkurencyjny taniec Cyganki). Wersja w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, zastępująca obecnie „Dziadka….”, za którą nie przepadam, gdyż akcję wspominam jako mało czytelną, a w efekcie nużącą, jest z kolei dziełem wywodzącego się z Teatru Bolszoj Rosjanina Aleksieja Fadejczewa. I jakoś nikomu ten detal nie przeszkadza, pokutować ma tylko nieżyjący od 130 lat Пётр Ильич Чайковский.

„Chodzi o to, aby zobaczyć coś przyjemnego w odbiorze; poobcować z pięknem, dostrzec je”, „Taniec klasyczny jest w moim odczuciu taką dziedziną sztuki, która ma nas właśnie przenosić w inny, baśniowy świat” - mówił Wojciech Warszawski w 2016 roku, dwa miesiące po objęciu stanowiska kierownika baletu w Operze Bałtyckiej.
Od tego czasu, razem z Izabelą Sokołowską-Boulton, konsekwentnie, na miarę stworzonych instytucjonalnie możliwości organizacyjnych i finansowych, budują repertuar baletowy Opery Bałtyckiej, rozwijają zespół, 
w którym (nikogo to już chyba nie zdziwi) zatrudnionych jest wielu cudzoziemców, regularnie zapraszają do brania udziału w występach uczennice i uczniów Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Janiny Jarzynówny-Sobczak w Gdańsku.

Ich najnowsza premiera „Don Kichota”, do którego wspólnie stworzyli choreografię w oparciu o pierwowzór Mariusa Petipy i późniejszą wersję Aleksandra Gorskiego, jest jedną z najprzyjemniejszych i najlepszych inscenizacji, jakie widziałam. Dwoje wspaniałych artystów stanęło na czele zespołu baletowego Opery Bałtyckiej i świetnie się w tej roli sprawdza.

„Don Kichot” jest jednym z najtrudniejszych do wystawienia baletów klasycznych. Poprzeczkę podnosi jego rozrywkowy charakter. Sama sprawność techniczna nie gwarantuje sukcesu. Trzeba mieć talent i doświadczenie, aby stworzyć czytelną akcję, umiejętnie połączyć elementy komiczne, rozrywkowe z romantycznym tańcem driad, tańce charakterystyczne, klasyczne, solowe popisy i sceny zespołowe. Opera Bałtycka nie dysponuje wielką sceną, ani kilkusetosobowym zespołem. A jednak powstał tam wyśmienity „Don Kichot” - komiczny, zachowujący kiedy trzeba swój jarmarczny, ale w dobrym stylu charakter; czytelny, widz raczej nie pogubi się w akcji, klasycznie piękny, ciekawy w warstwie scenograficznej, multimedialnej i kostiumowej. Podobnie jak w 2019 roku w Operze Śląskiej w Bytomiu, poziom techniczny był dobry, choć jeszcze bez brawury, scenicznego luzu, bawienia się wariacjami. Artyści raczej oswajają się z technicznymi wyzwaniami. Oczekiwania publiczności są ustawione oczywiście wysoko, ale myślę, że nie warto w tym miejscu robić porównań z zespołami, które mają ten tytuł 
w repertuarze nieprzerwanie od 1869 roku.

W „Don Kichocie”, choć w recenzjach najwięcej pisze się o rolach Kitri i Basilia, klimat baletu tworzą wszyscy wykonawcy, pierwszo i drugoplanowi. Także twórcy kostiumów, scenografii, projekcji multimedialnych. Ważne są nie tylko premierowe obsady. Żałuję, że nie wybrałam się na spektakl w drugiej obsadzie - 4 grudnia. Dlatego między innymi ograniczyłam się do ogólnych wrażeń i nie będę nawet w kilku zdaniach opisywać ról solistów występujących w premierze. Spektakl technicznie i aktorsko, jeśli pozostanie na dłużej w repertuarze, będzie na pewno ewoluował, rozwijał się, być może będą zmieniać się wykonawcy. Podlinkowuję więc terminy kolejnych przedstawień, a wraz z nimi pełną listę twórców i obsadową. „Don Kichot” w Operze Bałtyckiej to spektakl, na który należy się wybrać.

Czytaj też:

Balet eksperymentalny – premiera z przeszkodami

„Widzowie pragną ujrzeć piękno” - rozmowa z Wojciechem Warszawskim

Kultowy balet „Giselle”

Powrót klasyki - recenzja spektaklu: „Don Kichot” w choreografii Henryka Konwińskiego i Liliany Kowalskiej